2007.08.19-22 pojechaliśmy z Ulą i naszymi mamami na wycieczkę w okolice Kłodzka. Poniżej spisuję doświadczenia i wnioski, które mogą się przydać innym, którzy też będą tam jechać.
W te okolice się wybraliśmy:
Niedzielę zajął nam przejazd z Warszawy do Kłodzka. W Kłodzku nocowaliśmy w schronisku na Nadrzecznej 5:
Schronisko Młodzieżowe Kłodzko UL. NADRZECZNA 5 Kłodzko TEL. 0748672524 WOJ. WAŁBRZYSKIE http://mapa.szukacz.pl/?&nc=50,44872&ec=16,65329&n=50,44992&e=16,65413&z=1&t=WYBRANY%20PUNKT http://adres.targeo.pl/Kłodzko,Nadrzeczna,5/1
Dobre schronisko, 10 minut spacerem od centrum.
W poniedziałek zaczęliśmy od pochodzenia po Kłodzku.
Warto odwiedzić gotycki most na Młynówce, był on pierwowzorem Mostu Karola w Pradze. Tak, ten most był pierwszy, a most Karola był wzorowany na nim! Ładne i miłe miejsce, zwłaszcza jak świeci słonko.
Kłodzki ratusz nie jest szczególny. Ale jest jedna ciekawostka: podróżnicy mówią, że do tej wieżyczki z niezaszklonymi oknami, którą widać na poniższym zdjęciu, urzędnicy z urzędu miasta wychodzą na papierosa.
Warto odwiedzić późnogotycki kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny.
W ogóle jak będziecie podróżować po tych okolicach to zwróćcie uwagę, jak dużo tu figur świętego Nepomucena!
Poszliśmy też pozwiedzać fortecę. Można wejść na nią kawałek za darmo albo kupić bilet za 7 zł i zwiedzić prawie całą, albo dopłacić jeszcze 6 zł i zwiedzić całą łącznie z podziemiami. Poprzednio, jak w 2004 byliśmy z Ulą w Kłodzku, to obeszliśmy tylko tyle, ile można za darmo. Tym razem kupiliśmy bilety za 7 zł. Wrażenia: ot, forteca jak forteca. Całkiem przyjemna, można dla fantazji pochodzić, zobaczy się Kłodzko z góry. Ale jeśli ktoś pochodzi tylko tam, gdzie można bez biletu, też niewiele straci.
Potem poszliśmy zwiedzić podziemną trasę turystyczną. Kilka lat temu byliśmy z Ulą w Sandomierzu w podziemnej trasie turystycznej i bardzo się zawiedliśmy - była tak odrestaurowana, że bez żadnego klimatu; ot, jakby człowiek po korytarzach w urzędzie miasta chodził. Ale że w relacjach innych ludzi czytałem pochwały podziemnej trasy turystycznej z Kłodzka, więc daliśmy jej szansę. No i było na pewno lepiej niż w Sandomierzu: wilgoć, stare cegły, klimat. Zwłaszcza dzieciom może się spodobać, myślę. Nie żałuję, że odżałowałem 7 zł na bilet.
W Kłodzku jest bar mleczny (na skarpie bezpośrednio przy moście gotyckim). Warto odwiedzić, bo bardzo dobre jedzenie, czysto, schludnie, wręcz elegancko. I niedrogo. I z tarasem z widokiem na Młynówkę. Tylko niestety placki ziemniaczane podali mi jakieś kwaśne. Na pewno były świeże, bo wyglądały jak świeżutkie, ale jakieś kwaśne - jakby ktoś kapnął sosem z cytryny. Ula poszła na skargę, ale uzyskała jedynie zapewnienie, że na pewno są świeże i dobre.
Potem pojechaliśmy do Jaromierza po czeskiej stronie. Ot, małe miasteczko, dość miłe, ale małe i senne.
I jeszcze do Nachodu. Wrażenia podobne, choć chyba trochę fajniej niż w Jaromierzu.
Nocleg mieliśmy zarezerwowany w schronisku Jiraskova Chata pod Nachodem.
Jiráskova turistická chata Dobrošov 71, 547 01 Náchod telefon: 491 520 185 e-mail: jiraskova.chata(małpa)tiscali.cz
Bardzo dobre schronisko! Czyściutko, elegancko, miło, wręcz luksusowo. Jak w dobrym hotelu, a nie schronisku. Noc od osoby w przeliczeniu na złotówki kosztowała 28 zł. Na pewno zdecydowanie polecam każdemu. Niestety, mam mało zdjęć, bo właśnie tu skończyła się bateria w aparacie. Tylko uwaga: zanim się tam wybierzesz, sprawdź na jakimś planie albo mapce gdzie to jest. Bo jest to około 15 minut samochodem od centrum Nachodu (a nie w samym Nachodzie, jak mógłby ktoś pomyśleć). I to mocno pod górę. I uważaj: przy końcu drogi do schroniska możesz - jak my - skręcić za wcześnie i podjeżdżać do schroniska koszmarną dla samochodu stromą kamienistą drogą. Nie rób tak. Podjedź jeszcze kawałek, a przekonasz się, że możesz pod same drzwi podjechać asfaltem.
Budynek jest bardzo ładny, a do tego ma wieżę widokową z widokiem na całą okolicę.
dalej już nie ma zdjęć, bo bateria się skończyła
We wtorek rano pojechaliśmy do Hradca Kralove. I bardzo dobrze, bo dopiero wtedy poczułem, że zobaczyłem Czechy (Jaromierz i Nachod były za małe i naprawdę się nie liczyły).
A potem wróciliśmy do Polski. Nocowaliśmy w schronisku Pod Muflonem koło Dusznik Zdroju (ok. 15 minut samochodem od miasta). Nie podobało nam się tam - było odrapane, obskurne i śmierdziało. Podkreślam: nie czepiam się, że warunki były skromne, bo tego się można spodziewać po schronisku młodzieżowym, ale że było obskurnie.
A we środę rano pochodziliśmy jeszcze po Dusznikach, popiliśmy wody (okazuje się, że są też źródełka do picia za darmo - Jacek i Agata - tylko trzeba poszukać).
Potem, jadąc już w stronę Warszawy, zajechaliśmy do Złotego Stoku zwiedzić kopalnię złota. Było fajnie, choć trochę dziwnie. Wycieczka była zrobiona tak, żeby było ciekawie i miejscami dowcipnie - oprowadzała pani przewodnik, po drodze i był i facet przebrany za górnika z dawnych czasów, co opowiadał, jak się kiedyś kopało, i alchemik, który tu kiedyś odkrył arszenik, i gnom. Opowiadali różne rzeczy przeplatając to żartami. Ale żarty były trochę mało śmieszne, a poza tym żartom nie służy, kiedy opowiada się je dziesięć razy dzienie za pieniądze... Ale za to było bardzo fajnie i ciekawie (to dopiero są podziemia!), widzieliśmy podziemny wodospad i w ogóle. Poza tym wszystko było naprawdę dobrze przygotowane, wszystko szło sprawnie. Polecam.
A potem wróciliśmy do Warszawy.