Najpierw zatrzymaliśmy się w Ogrodniczkach nad jeziorem. Ja sobie popływałem, ale zapomnieliśmy porobić zdjęcia.
Potem zatrzymaliśmy się w Supraślu. Zaszliśmy do cerkwi.
A potem poszliśmy do baru Jarzębinka na babkę ziemniaczaną z sosem grzybowym i kiszkę ziemniaczaną. Bardzo smaczne i bardzo przyjemnie siedzieć sobie przy stoliku na chodniku, miły widok. Porcja babki ziemniaczanej z sosem grzybowym i surówką kosztuje 7 zł, a porcje dają spore. Polecam: Bar Jarzębinka, Supraśl, ul. 3 maja 22, czynne od wtorku do niedzieli 11:00-18:00, (85)7183628.
Zaczął padać deszcz i myśleliśmy, czy nie wrócić, ale Ula powiedziała, że w Krynkach może nie pada.
Po drodze lało.
Potem były Krynki. Rzeczywiście, tam nie padało. Na środku Krynek jest zbudowany chyba przez Tyzenhauza rynek otoczony rondem, od którego odchodzi dwanaście ulic. Usiedliśmy tam sobie, piliśmy podpiwek produkowany w Krynkach i skubaliśmy pestki. Przyjemnie. Był kościół, ale niezabytkowy.
A potem pojechaliśmy do Kruszynian obejrzeć meczet. Najpierw zajechaliśmy do Zajazdu Tatarskiego. Mama zamówiła cebulniki, Ula kawę. Łącznie zapłacilimy 20 zł, a dostaliśmy:
Potem poszliśmy obejrzeć meczet. Niestety, był zamknięty. Do tego skończyło nam się miejsce na kliszy.
A potem poszliśmy na cmentarz za meczetem. Jakbyście byli w Kruszynianach, koniecznie tam pójdźcie. Poniżej macie mapkę, jak trafić, bo nie jest na wierzchu. Na cmentarzu zwróćcie uwagę, że: