2009.12.03 13:26
rękopis skądś tam

Nie mogli dojść historycy astronomii, do czego się dokładnie odnoszą rysunki i schematy w zabytkowym rękopisie: były orbity, epicykle, deferenty, to wszystko połączone. Ale jak próbowali znaleźć, kiedy występował taki układ planet, nic się nie zgadzało. I dopiero teolog zorientował sie, że księga pochodzi z XIII wieku, kiedy przez Europę przetaczała się fala herezji - Katarowie, Albigensi, Bogomili, Paulicjanie. Inkwizycja była przerażona, zastanawiano się, czy jesteśmy na początku tej fali, czy też najgorsze dopiero przed nami. I wymyślili, że trzeba wymyślić wszystkie możliwe herezje i sprawdzić, ile z nich już się objawiło - wtedy będzie wiadomo, ile jeszcze zostało. Więc poszczególne koncepcje teologiczne oznaczyli symbolami, porozmieszczali na kołach, te koła wprawiali w ruch i układali wszystkie możliwe kombinacje błędów, bluźnierstw i herezji. Każdą kombinację twórczo rozwijano: wymyślano życiorysy męczenników, święte pisma, malowano obrazy, tworzono pieśni. Potem na tych pracach uczono pracowników terenowych, którzy ruszali w świat, żeby szukać śladów tych herezji. Niektórzy z nich naczytali się tych prac heretyckich, wędrowali przez miasta i wsie, zaczynali w rozmowach z przygodnie napotkanymi poruszać swoje wątki, ci nie mogli o nich zapomnieć, szli za nimi, nawracali nowych, kula śnieżna się rozkręcała - i taki łowca herezji sam stawał się prorokiem swojej herezji. Dziś trudno odróżnić herezje samoistne od tych, które tak szukano, że aż stworzono.

komentarze:

ksywa:

tu wpisz cyfrę cztery: (tu wpisz cyfrę cztery: (to takie zabezpieczenie antyspamowe))

komentarze wulgarne albo co mi się nie spodobają będę kasował


powrót na stronę główną

RSS