2008.07.03 20:07
[podróże] O tym, jak kupowałem drzwi
Trzeba było kupić drzwi na działkę, bo stare były połamane i nie zamykały się. Ula pomierzyła drzwi, zapisała wymiary na kartce. Kiedy byłem koło sklepu, zajechałem. Okazało się, że niektórych wymiarów nie znam. Przy najbliższej okazji kiedy byłem na działce, pomierzyłem drzwi. Dobrze, że to zrobiłem, bo okazało się, że są o 10 cm szersze, niż wynikało z Uli pomiarów. Pojechaliśmy z kartką z wymiarami do sklepu. Okazało się, że drzwi na te wymiary są, tylko są wyższe niż mi trzeba - ale oni mogą przyciąć. Ale dopiero na drugi dzień. Więc kupiłem drzwi i zostawiłem je do przycięcia. Na drugi dzień zadzwoniłem rano, czy już mogę po nie przyjechać - jeszcze nie. Zadzwoniłem wczesnym popołudniem - powiedzieli, że zaraz przytną, że mogę już jechać. Pojechałem.
Drzwi były już przycięte. Wrzuciłem je na wózek, wrzuciłem do samochodu. Okazało się, że się nie mieszczą, ale to nic. Na razie wsunąłem aż na siedzenie kierowcy, byle się zamknęło, i poszedłem odstawić wózek. Odstawiłem, wróciłem do samochodu. Ale myślę sobie: zaraz zaraz, drzwi są, zamek w nich jest, ale gdzie klucze od tego zamka? A gdzie zawiasy? Obejrzałem drzwi dokładnie, czy nie ma gdzieś przy nich klucza i zawiasów - nie było. Myślę: ładnie, pewnie zgubiłem po drodze do auta. Wracam do sklepu, pytam na informacji. Radzą pójść na dział stolarski, tam gdzie kupiłem te drzwi. Idę do faceta, który przycinał te drzwi. Pytam, jak to z tym kluczem. Facet myśli, przypomina sobie jakie to były drzwi. W końcu okazuje się, że klucz i zawiasy były przymocowane do dołu drzwi. On przycinając drzwi ten dół odciął i wyrzucił. Pogrzebał w stercie odpadów stolarskich - znalazł. Idę z tym do sklepu, a tu na bramce zatrzymuje mnie ochroniarz i pyta, co wynoszę. Opowiadam, a on mówi, że musi sprawdzić. Opowiada komuś przez radio że jest tak i tak, i żeby sprawdzili, czy to prawda. Czekamy, czekamy - nic. Pyta w radio, czy już coś wiadomo - nie wiadomo. Czekamy, czekamy. Pyta przez radio - nic nie wiadomo. W końcu ochroniarz pomstuje na tych z działu stolarskiego i mówi, że w takiej sytuacji muszę pójść do tego, kto mi dał tę listewkę z kluczem i dwoma zawiasami i powiedzieć mu, żeby zadzwonił na ochronę i powiedział, że mnie puszcza. Idę do stolarza, mówię jak jest. On pomstuje na ochroniarzy. Idzie na sąsiedni dział, pyta jaki numer na ochronę - 888. Pyta czy mają telefon - nie, Sławek ma, jest w alejce z terakotą. Idziemy szukać Sławka, spotykamy go. Sławek pyta mojego stolarza, czy nie wie coś, o jakimś kluczu i zawiasach, bo przez radio pytali. Wiemy, wiemy. Stolarz dzwoni na ochronę i mówi, że zaraz będzie wychodzić człowiek z kluczem i zawiasami, żeby go wypuścić. Idę do wyjścia, a ochroniarz mówi, że nikt do niego nie dzwonił. Mówię, że przy mnie dzwonili na 888. Ochroniarz pyta przez radio. Tak, potwierdzają. Mogę wyjść. Mocuję drzwi w samochodzie linką, trochę wystają, więc potrzebuję czerwoną szmatkę. Na szczęście pomyślałem o tym - mam przecież w aucie kamizelkę odblaskową. Wyciągam ją - ups, ona jest zielona, a nie czerwona. Dobra, może nikt się nie przyczepi. Jadę z drzwiami na działkę. Zatrzymuję się pod bramą, otwieram bramę, przejeżdżam, zatrzymuję się za bramą, żeby zamknąć. Patrzę na ziemię i widzę, jak za samochodem na drodze ciągnie się ślad, jakby coś się wylewało. A tam, gdzie przed chwilą stałem przed bramą, jest nalane więcej. Oglądam, skąd mi cieknie. Widzę, że ślad jest też przed samochodem. Uf, a więc to komuś innemu ciekło, i też się zatrzymał przed bramą. Podjeżdżam, wyciągam drzwi, zakładam zawiasy, trochę kombinuję, zakładam, poprawiam. Zamykam drzwi - jakoś się nie domykają. Dopycham, zatrzaskują się. Dobrze, ale przecież nie mają jeszcze założonej klamki. Klamka, którą kupiłem osobno, jest w domku. A okna zamknięte. Chwilę kombinuję, ale udaje się otworzyć.
A potem tylko jeszcze z godzinka na zakładanie klamki, wiercenie otworów, poprawianie, bo wywierciłem niepoziomo, rozwiercanie, i wreszcie jest. Drzwi są, zamykają się, otwierają, działają.
komentarze:
powrót na stronę główną
RSS